Harmony Clean Flat Responsive WordPress Blog Theme

Na dobry początek, Pai–Mae Hong Son

15.2.15 Kasia i Przemo 1 Comments Category :

[PL] Nie mam… nie mam siły…
Tego się po prostu czasem nie da jechać. Nie ma opcji – wpychamy się. Pod jedną, drugą, trzecią, dziesiątą górę. Może to już za zakrętem… może…
Przyznajemy – rzeczywiście góry w północnej Tajlandii zasłużyły na miano “naprawdę stromych”. Mamy wrażenie, że czasem więcej stoimy i odpoczywamy niż ciśniemy do góry. Chwilami mamy dość, bo fajnie w sumie byłoby czasem jechać, zamiast w kółko iść i pchać…. do momentu aż znajdziemy się na górze. Szybko zapominamy jak było ciężko, cieszymy się widokiem i szybko zjeżdżamy, żeby za chwilę znów cisnąć pod górę rowery, które chętnie rzuciłyby się do ucieczki.
Pierwsza góra za Pai była najdłuższa, ale najprzyjemniejsza. Nie była aż tak mordercza, a na szczycie były ławeczki i punkt widokowy. A do tego zagadała nas Niemka, że też myśli o jeździe rowerem, ale mijała nas skuterem i pod te góry to tak musi być ciężko… później jacyś Tajowie chcieli sobie zrobić zdjęcie z nami i naszymi rowerami, a gdy zjechaliśmy na dół, kobieta która wcześniej mijała nas busem wyskoczyła z pytaniem: “to wy przez te wszystkie góry z Pai??!”. Poczuliśmy się docenieni. ;)
Jakoś tak się okazało, że najwyższa, wcale nie musi się okazać się najcięższa. Najgorsze są te wszystkie upierdliwe, krótkie, ale pionowe podjazdy. Ledwo doczołgaliśmy się tego dnia na jakiś kolejny punkt widokowy i na ścieżce przyrodniczej odchodzącej od niego, rozbiliśmy sobie za skałą namiot. Wieczór był piękny, noc była ciemna, a gwiazdy już dawno nie były tak jasne i wyraźne.
Poranek znów był niesamowity, a do tego byliśmy na punkcie widokowym, do którego doczłapaliśmy się dzień wcześniej, więc dzień zaczęliśmy od zjazdu. Niestety później znów było wpychanko i upierdliwe góry, ale w końcu dotarliśmy do Mae Hong Son, miasta trzech mgieł – stolicy regionu, którego ponad 60% ludności to górskie plemiona – Shan, Akha, Lahu, Lisu, Yao, Karen i Hmong.
W centrum miasta znajduje się staw, który otacza miły park. Jest też historyczny wat i kilka guesthousów. Miło więc spędziliśmy wieczór, zajadając się pysznym tajskim jedzeniem z miłym widokiem, a jutro jedziemy dalej. Tzn. nie wiemy czy jedziemy, czy dalej będziemy sobie spacerować wciągając rowery :).

IMG_1261IMG_124711004916_806771396036853_100080716_n IMG_1262IMG_1253IMG_1273IMG_1271 IMG_1293IMG_1287IMG_1297

[EN] I’am… I’am exhausted…
It’s just sometimes impossibly to cycle. There is no option – we are pushing. Against first, second, third, tenth hill. Maybe it’s just behind the bend… maybe…
Right – in fact mountains in northern Thailand are known as “really steep” for a reason. We feel that sometimes we are more standing and resting than pushing up. We have enough at moments, because it would be actually great to cycle from time to time instead of just pushing these bikes up… until we reach the top. Then we very quickly forget how tough it was, enjoy the view and quickly go down, to after a while begin it all again.
First hill after Pai was the longest, but nicest. Wasn’t that tough, and on the top there were some benches and a view point. And this German girl spoke to us, that se would like to cycle too, but she was passing us on her scooter and it seems to be so hard on our bikes… then some Thai people wanted to take a photo with us and our bikes, and when we finally cycled all the way down some woman who was passing us by bus earlier said: “so you cycled through all these hills from Pai??!. We felt appreciated. ;)
What we found out, the highest hill, doesn’t really has to be the toughest one. The worst are these annoying, smaller and shorter but almost vertical climbs. We barely made it that day to some another view point and on nature trail which had it’s beginning there we pitched a tent behind the rock. Evening was beautiful, night was dark, and stars haven’t been so clear and bright from long time.
The morning was amazing too, and on top of that we were on the top of the hill, so we had a lovely downhill to begin the day. But after that it was pushing again and vertical hills, but finally we arrived to Mae Hong Son, the city of three mists – capital of the region, where over 60% of population are hill tribes – Shan, Akha, Lahu, Lisu, Yao, Karen i Hmong.
In the city center is placed a nice pond, which is surrounded by pleasant park. There is also a historical wat and a few guesthouses. We spent a nice evening, enjoying thai food and a nice view and we are cycling further tomorrow. I mean, I don’t know if we cycle, or we still gonna walk and push :).

RELATED POSTS

1 comments

  1. Na pewno było bardzo ciężko, ale okolica bardzo piękna i warto nieraz się wdrapać na górę, żeby podziwiać fantastyczne widoki, a my razem z Wami. Buziaczki.

    OdpowiedzUsuń