Jak wygląda housesitting?
No właśnie?
Pojechaliśmy do Normandii złapać oddech po długim sezonie w Szkocji. Znaleźliśmy house sit i przez dwa tygodnie opiekowaliśmy się dwoma przyjaznymi piesiołami i kotem, który pierwszej nocy zdecydował, że będzie przez resztę naszego pobytu spał z nami. Spacerowaliśmy po lesie, wspinaliśmy się, eksplorowaliśmy lokalne miasteczka i odkrywaliśmy normandzkie smaki prosto z lokalnych bazarów. Alternatywny sposób spędzenia wakacji albo odpoczynek podczas długiej podróży? Jak najbardziej!
Pierwsze pytanie – ile to kosztuje?
Najlepszą częścią house sittingu jest fakt, że jest on zupełnie za darmo! W zamian za opiekowanie się domem i zwierzętami przez kilka dni, tygodni albo miesięcy, możesz mieszkać w każdym miejscu świata bez płacenia za czynsz i media, często tak jak my we Francji, mając do dyspozycji samochód, chociaż z tego akurat nie korzystaliśmy, bo przyjechaliśmy swoim. Po drodze korzystając z blablacar, kolejnej świetnej alternatywnej formy podróżowania!
Jak się za to zabrać?
Na większości portali housesittingowych trzeba zapłacić za roczne członkostwo.
Jest mindmyhouse.com gdzie rejestracja wynosi 20$, jest nomador.com, gdzie pierwsze trzy aplikacje o house sit są darmowe, co jest świetną opcją żeby spróbować i zobaczyć jak to wygląd. By następnie kontynuować członkostwo trzeba zapłacić 65€. Czy housecarers.com za 50$. Można by wymieniać i wymieniać… i wymieniać.
My wybraliśmy trustedhousesitters.com, gdzie roczna opłata nie jest najniższa, bo wynosi 119$, ale stwierdziliśmy, że to i tak zwraca się już przy pierwszym house sittingu. Jeśli zdecydujecie się na tą stronę, użyjcie tego linku żeby się zarejestrować – dostaniecie 20% zniżki, a my dodatkowe dwa miesiące członkostwa ;). Mieliśmy też nadzieję, że wysokie wpisowe zwiększy zaufanie potencjalnych gospodarzy, co ułatwi nam znalezienie pierwszego situ.
Czy rzeczywiście?
Pewnego ranka obudziłem się z beznadziejnym samopoczuciem i koszmarnym bólem głowy, więc zamiast pójść do pracy, zaległem w łóżku z laptopem. Po kilkunastu miesiącach w Szkocji potrzebowaliśmy odpocząć, a ja przekopywałem internet w poszukiwaniu opcji spędzenia późnej jesieni gdzieś w ciszy i spokoju, przy kominku… nie rujnując naszego budżetu. I tak właśnie znalazłem trustedhousesitters. Tego samego poranka zarejestrowałem się na stronie, znalazłem dom jak z baśni we Francji i wysłałem aplikację. Kolejnego dnia rano dostaliśmy maila, że możemy przyjeżdżać. Takie proste. Aż tak? A może po prostu mieliśmy szczęście?
Jak zwiększyć swoje szanse na znalezienie pierwszego house sittingu?
Na trustedhousesitters jest opcja dodania referencji z zewnątrz – od przyjaciół, pracodawcy, czy ktokolwiek Wam tam jeszcze przychodzi do głowy. My poprosiliśmy naszą współlokatorkę ze Szkocji, bo zajmowaliśmy się jej kotem i psami jak wyjeżdżała na weekendy :) oraz naszą znajomą, którą regularnie odwiedzaliśmy i często zostawaliśmy na noc, żeby napisała że nie mamy w zwyczaju demolować domu, a ona jeszcze napisała że zawsze zmywamy naczynia ;).
Na stronie jest też możliwość kilkustopniowej weryfikacji. Można zweryfikować adres e-mail, numer telefonu, dokument tożsamości a nawet sprawdzić historię kryminalną. My zrobiliśmy je wszystkie oprócz ostatniej, bo wydało nam się to wystarczające.
I najważniejsze – profil! Dodajcie swoje zdjęcia, napiszcie kim jesteście, jakie są wasze pasje, jakie jest wasze doświadczenie ze zwierzętami? My znaleźliśmy nasz pierwszy sit we Francji dlatego, że właścicielka domu poczuła z nami jakąś więź i zaufała nam po przeczytaniu naszego profilu, zanim zrobiliśmy jakąkolwiek weryfikację i zanim pomyśleliśmy o tym, żeby dodać jakiekolwiek referencje. Polubiliśmy się tak bardzo, że zostajemy w kontakcie do teraz i dostaliśmy zaproszenie na przyszłość, niekoniecznie na house sit.
Wysyłając aplikację napiszcie dlaczego wybraliście właśnie ten, właśnie tam i dlaczego to właśnie ty/wy (można założyć profil jako para) jesteś/cie osobą której gospodarz szuka?
Dlaczego housesitting?
Niby pierwszą myślą jest – darmowe mieszkanie. Ale czy rzeczywiście o to chodzi? Może w jakimś stopniu, ale są o wiele ważniejsze aspekty! Gdyby nie house sitting, prawdopodobnie nie znaleźlibyśmy się na normandzkiej wsi, kilka kilometrów od głównej drogi, nie poznalibyśmy przyjaciół artystów naszej gospodyni i nie wtopilibyśmy się w lokalną społeczność żyjąc ich rzeczywistością. A jeśli kochacie zwierzęta tak jak my, dbanie o nie jest tylko dodatkowym atutem całej sytuacji! A bezgotówkowa wymiana przysług tworzy kolejną alternatywę dla konsumpcyjnego świata.
Gdzie?
House sittingi dostępne są dosłownie na całym świecie. Na trustedhousesitters najwięcej jest z Wielkiej Brytanii, USA, Australii i zachodniej Europy. Ale codziennie też pojawiają się ogłoszenia z Azji, Ameryki Południowej czy Afryki, choć fakt, że są one w mniejszości.
A jeśli dalej nie czujecie się przekonani, zerknijcie poniżej na dzień z naszego house sittingu w Normandii upchnięty w kilkuminutowy film i… miłego przesiadywania!
3 comments
Nareszcie coś nowego na blogu :) Już wcześniej widziałam, tylko od razu nie miałam czasu napisać. Super zmiana. Piękne zdjęcia i fantastyczny film !!! Milusińskie te zwierzaczki i odpoczynek w nowym otoczeniu pewnie lepszy :)
OdpowiedzUsuńBuziaczki.
Dobrze piszesz
OdpowiedzUsuńOgólnie moim zdaniem przebywanie ze zwierzakami ma na nas bardzo fajny wpływ. Ja sobie teraz nie wyobrażam sytuacji, że nie ma u mnie w domu mojego kundelka. Tym bardziej, że staram się o niego dbać najlepiej jak potrafię. Ma nawet swoje własne kosmetyki ze sklepu https://sklep.germapol.pl/ i co najlepsze lubi bardzo wszelkie zabiegi pielęgnacyjne.
OdpowiedzUsuń