Harmony Clean Flat Responsive WordPress Blog Theme

O nie! Oh no!

17.2.14 Kasia i Przemo 2 Comments Category :

[PL] O nie! …tyle rzeczy przyszło nam świętować na raz. 3000km, walentynki i że kupiliśmy sobie podwodny aparat… No… przyznajemy się, lubimy świętować:) A jak świętować, to pysznym jedzeniem i… dobrym nurkowaniem… ach… bo my nie pisaliśmy jeszcze, że jesteśmy na Phuket?

[EN] Oh no! …so many things to celebrate in the same time. 3000km, valentine day and waterproof camera which we bought… Yep… we really like to celebrate;) And if we celebrate, there must be a good food and a good… snorkeling… oh… didn’t we write yet that we are on Phuket?

20140214_123010 20140214_122610 DSCF7101

[PL] I co ja robię tu, uuu, co ty tutaj robisz? Nie planowaliśmy wizyty na Phuket, w ogóle nie mieliśmy w planach jazdy zachodnim wybrzeżem, ale pewnego wieczoru w naszym przyjemnym drewnianym domku znalazło nam się przez warmshowers hosta na Phuket i stwierdziliśmy, że w sumie, czemu nie? Kilka dni na plaży jeszcze nam nie zaszkodziło, nawet jeśli miałaby być turystyczna. Nazwa Phuket nas raczej odrzucała i nie kojarzyła się najlepiej, gdyby ktoś spytał nas wcześniej czy mamy to miejsce w planach, to raczej byśmy się postukali po głowach. No a teraz tu jesteśmy i okazuje się, że hej, Phuket nie taki straszny, jak go malowaliśmy. Mieszkamy w południowo-wschodniej części wyspy i wcale nie czujemy, żeby było tu wyjątkowo turystycznie. Ciągle Tajlandia i mili ludzie. Stoi sobie nasz namiot na ogrodzie u Tho i Aey, jak w dżunglii, budzą nas odgłosy różnych zwierząt gdzies z drzew, a czasem kur, które przechadzają się wokół naszego namiotu. A sto metrów w dół schodzimy do niemal pustej zatoki, gdzie nawet można ponurkować. A jakbyśmy byli w wakacyjnym humorze, to kawałek dalej jest cudowna, piaszczysta plaża, niemal zupełnie bez ludzi.

[EN] What are we going over here? We didn’t have Phuket in our plans, we didn’t really planned cycling along the west coast, but during one evening in our lovely wooden house in Ranong we found a host from warmshowers on Phuket and we decided - why not? A few days on the beach not hurt, even if that would be a touristic one. We didn’t linked name Phuket with good things, and if someone would ask us before if we would like to visit Phuket we would probably laugh. And now we are here, and hey, this is not as bad as we thought. We are staying in south-east part of the island and we don’t really feel like this is crazy touristic place. It’s still Thailand and nice people. Our tent is pitchet up in Tho’s and Aey’s garden, like in a jungle, sounds of animals somewhere from trees is waking us up, or sometimes chickens walking around our tent in early morning. And a hundret meters down there is an almost empty bay, where we can snorkel a bit. Or if we have a relax mood a bit further is lovely sandy beach. Almost empty.

DSCF0287 DSCF0288DSCF0292 DSCF0311

[PL] 350km z Ranong na południową część Phuket zajęła nam 3 dni. Pierwszego dnia, gdy po 90km powoli zbliżał się zmrok (znów zaspaliśmy i wyjechaliśmy późno) skręciliśmy na pierwszy tego dnia znak na plażę… po 3 kilomtrach wijącej się po górkach drogi zastała nas niespodzianka :) Duży napis camping! Cały dla nas. I plaża też nasza, pierwsza nad morzem andamańskim, z cieplutką wodą i super miałkim piaseczkiem. Gdy plaża opustoszała do ostatniej osoby, wszystko już było przygotowane i pokrojone i pozostalo nic innego jak tylko odpalić naszą kuchenkę, okazało się, że ilość paliwa jest niewystarczająca do rozpalenia palnika, nie mówiąc już o gotowaniu. Szybkie losowanie, rzut monetą i… pojechał Przemo, bo ma lepszą lampkę w rowerze.

[EN] 350km from Ranong to south part of Phuket took us 3 days. In first day, when after 90km was slowly getting dark (we overslept again and laft late, again) we turned right following first on that day sign to the beach… after 3km on little hills we’ve got a surprise :) Huge sign camping! All for us. And beach, just for us too, our first on andaman sea, with lovely warm water and soft fine sand. When beach emptied completely, everything was chopped and prepared for dinner, there was just cooking left to be done. But, we found that was too less of petrol in our bottle to get our stove working. Quick coin toss and… Przemo went for some petrol, because he has better lights on his bike.

DSCF7042 DSCF7047

[PL] Gdy kolejnego dnia w porze lunchu wreszcie porządnie zgłodnieliśmy, zatrzymaliśy się na codzienny ryż z warzywami. Kobieta która gotowała ten obiad nawet się ucieszyła, że składam zamówienie po tajsku, ale jak się okazało, trochę się nie zrozumiałyśmy ;). Przygotowała rzeczywiście tak jak prosiliśmy, ryż dla mnie i omlet dla Przema, ale obie rzeczy w podwójnej porcji. No ale nic, apetycznie pachniało, więc stwierdziliśy, że bez marudzenia zjemy grzecznie co dostaliśmy. W sumie to nawet się ucieszyliśmy, że w końcu porcje na miarę naszych możliwości ;). Gdy tylko pani upewniła się czy nam smakuje, zabrała się za polecanie mi jakiejś nieziemsko ostrej pasty do ryżu. Oczywisicie po tajsku :). Zapłaciliśmy i z lepszymi humorami, lecz bolącymi z przejedzenia brzuchami ruszyliśmy dalej. Przejeżdżajac przez jakieś miasteczko w pewnym momencie minęliśmy wyczekiwany od dawna automat z wodą.  Całe miasto się o tym dowiedziało :). 
Szukaliśmy campingu, który miał gdzieś tam być Tak mówiła nasza mapa. Ale go nie było. Ani nic co by wskazywało, że może być w okolicy. Dojechaliśmy za to do parku upamiętniającego tsunami. Spytałam kobietę, która pracowała w sklepie z pamiątkami czy wie gdzie tu jest w pobliżu jakiś camping, a ona wskazała na trawę i stwierdziła, że możemy się rozbić tutaj, ale ona tylko zadzwoni do znajomego, który mówi po angielsku. Zjawił się człowiek na skuterze, cieszący się na nas tak jak by na nas czekał, pokazał nam gdzie możemy się rozbić, gdzie jest łazienka, gdzie gorąca woda, która będzie dostępna całą noc i się pożegnał. My choć wcale nie byliśmy głodni po lunchu, przygotowaliśmy kolację żeby nie zmarnować kupionych nad ranem warzyw… tym razem okra w curry, które wieźliśmy od Chao Lao sprezentowane przez Hasha. Gdy tylko skończyliśmy jeść, ten sam pan znów przyszedł. Zaproponował, że nam zrobi kawę, ale grzecznie podziękowaliśmy, bo przecież za późno na kawę, to znów zniknął na chwilkę i wrócił z wiosłami. Oraz z informacją, że jak mamy ochotę, to możemy rano wziąć jego kajak i popływać, zupełnie za darmo. Tak nas to ucieszyło, ale zaraz potem lekko miny nam zrzedły, bo następnego dnia mieliśmy do przejechania ponad 140km. A jak by  miało się tak ciągnąć mozolnie jak dziś, to byśmy chyba do naszego hosta na Phuket dojechali nocą... nici z kajakowania. 

[EN] When in the next day it were hungry enough to have a stop for lunch, we made a break in some restaurant next to the road for everydays rice with vegetables. Woman who was cooking was happy that I’m ordering in thai, but we found later that we had some missunderstanding ;). She made what I’ve asked for, omelet for Przemo, and rice for me, but she made bought in double portions. Anyway, it smelled lovely, so we decided that we will eat that without complaining. We were even quite happy, that finally we’ve got a portions for our possibilities ;). When woman made herself sure that we like what she cooked, she began convincing me to try some extremely spicy paste. In thai, of course ;). We left that place completely full with better mood. When we were passing some little town, finally we found water machine! We weren’t passing any since some time, and I think everybody in this town heard that we found it ;).
We were looking for some camping, which had to be somewhere. At least, that was what our map was saying. But we couldn’t find it, no sign of it at all. Instead we arrived to some tsunami monument. I asked woman working in little shop if she knows if here are some campings around, but she showed grass next to her shop and she said we can camp here, but she will just call to someone who speak in English. Some guy on motorbike appeared, he was so happy, like he was waiting for us, he showed us where we can pitch up our tent, where is toilet, where is hot water available all night and said goodbye. We were still not really hungry after lunch, but we made a dinner to not waste vegetables which we bought in the morning. This evening we had an okra with curry, which we were carrying since Chao Lao, which Hash gave us. Just when we finished eating our dinner, this guy appeared again. He offered that he will make coffee for us, but it was too late for coffee for us, and we politely said thank you. Then he went somewhere and came back with oars. And with information, that if we would like, we can take his kayak in the morning and sail a bit, for free. We were so happy, but after a minute we reminded ourselves that we have over 140km to cover next day, and if that would be as tough day as today, we would probably arrive to our host on Phuket in the night… unfortunately, no kayaking this time.

DSCF7065

[PL] Poranna kawa, owsianka i dalej w drogę. Do Pukhet dotarliśmy jadąc część główną drogą, a część drogą biegnącą nad brzegiem morza. Skorzystaliśmy z tego w trakcie popołudniowej przerwy pławiąc się w ciepłej wodzie :).

[EN] Morning coffee, porridge and back on the way. We were going to Phuket some part on the main road, and some part on side roads along the beach. We were getting advantage of it, and during midday brake we were poaching ourselves in warm waters of andaman sea :).

DSCF7074 DSCF7075DSCF7080

[PL] Samo Phuket trochę nas zaskoczyło. Spodziewaliśmy się zatłoczonej wyspy pełnej obcokrajowców. A po przejechaniu mostu wciąż byliśmy w Tajlandii, nie w jakimś farangowie. I nawet lunch zjedliśmy w tajskiej cenie. Może jak się je w turystycznych miejscach, a Phuket jest dużą wyspą i toczy się tu też normalne lokalne życie. Gdy zbliżalismy się do domu naszego hosta na drodze pojawiło się więcej cyklistów. I jeden z nich jadąc po drugiej stronie drogi krzyknął do nas Hello!, a chwilę później jechał już równo z nami. Był to Tho, nasz host, który wyjechał nam na przeciw. U Tho w domu zatrzymały się również dwie australijki, które właśnie zaczynały swoją rowerową podróż po Tajlandii. Wieczorem zmęczeni pogadaliśmy chwilę razem i zasnęliśmy jak dzieci. 
Kolejnego dnia pobudka rano, owsianka, kawa i hopsa na plażę. Bo Tho zaraz za ogrodem ma zejście na plażę i to jaką! Bez ludzi i z koralowcami, które niestety powoli powymierały, bo woda w zatoce kilka lat temu przekroczyła 31 stopni! Moczyliśmy twarze w słonej wodzie w pogoni za rybkami i obserwując wielobarwne koralowce przez dobre 3 godziny. A byśmy byli pewnie i dużo dłużej, ale bylismy umówieni z dziewczynami i naszym hostem na rowerowy wypad do miasta. 
No i znów niespodzianka. Samo miasto Phuket też nie jest jakoś bardzo turystyczne, takie większe Kamphaeng Phet z niską zabudową i małymi lokalnymi marketami na każdym rogu. Do miasta pojechaliśmy głównie dlatego, że dziewczyny miały do zrobienia kilka małych rzeczy przed samym wyjazdem wgłąb kraju, a Tho chciał nas zabrać do wegetariańskiego sklepu. Cała prawie ulica była wegetariańska. Ciąg wege knajpek zwieńczył właśnie wegetariańsi sklep, w któym kupić można co dusza zapragnie! Od wege ryby po ogromną szynkę. Wege mięso pieczone i róznego rodzaju sojowe krajanki, kotlety i inne. I wędzony parówki! A te parówki to chodziły za nami już długo długo! I nawet tak sobie marzyliśmy jak my to byśmy takie sojówki polskie wsunęli… :) I hopsa! Są! Kupiliśmy całą paczkę. 18 parówek :D. Na kilka śniadań…
Gdy wracaliśmy do domu, zajechaliśmy jeszcze wszyscy razem na pad thai, a później na wieczorne desery z mlekiem kokosowym, dynią i czym tam się miało ochotę ;).

[EN] Phuket itself surprised us a littl. We expected crowded island full of foreigners. But when we arrived, we felt still in Thailand, not in some Farangland. For lunch we paid as normally, even if people were saying that Phuket is expensive. Maybe if you eat in touristic places and Phuket is a big island, and there is also normal local life going. When we were approaching to our host’s house, more thai cyclists appeared on the road. And one of them who was going opposite us shouted Hello! and after a while was going along us. That was Tho, our host, who cycled to meet us on the way. In Tho\s house were also staying two australian girls, who were just in their first days in Thailand getting ready for cycling north. Tired in the evening we had just a short conversation and we falled in a sleep like a kids.
Next day we quickly ate porrige, had a coffe and hopsa to the beach. Because Tho just after his garden has a path going down to the beach, and it’s so nice beach! Wihout any people with corals, which unfortunately slowly dying, as they had a few years ago water temperature over 31’c! We kept our faces in salty water and we were following fishes and watching corals for over 3 hours. And we probably kept it going longer, but we had to cycle with Tho and girls to the city. Surprise again. Phuket town itself is not very touristy too, looks like a little bit bigger Kamphaeng Phet with small buildings and local markets after every corner. We went to the city mainly because girls had some things to do before departing for their trip, and Tho wanted to take us to vegetarian shop. Almost whole street was vegetarian! Many veggie restaurants were spreaded along the street finished by our vegetarian shop. You could buy there anything you imagine! Vegetarian fish and huge block of ham. Vegetarian roasted meat and all kinds of soy products. And smoked sausages! These ones were following us for long! We were even dreaming a few days before about Polish soysauges… :) And well, here we go! We bought whole package, 18! For a few breakfasts…
When we were going back home we went together for pad thai, and after that for lovely dessert which was a coconut milk as a base, and something to put in there, like pumpkin, or whatever else you fancy ;).

DSCF7099

[PL] Kolejnego dnia pojechaliśmy na plaże, na której podobno jest najlepszy snorkeling z Phuket. I w końcu znaleźliśmy wszystkich turystów! Oni się poprostu skumulowali na zachodnim wybrzeżu, a całą resztę pozostawili prawie nieskażoną. Gdy przebiliśmy się przez te wszytskie kramy i dojechaliśmy do plaży poczuliśy się jak w Międzyzdrojach. Taki sam gąszcz parasoli, tylko parawanów brak. To nie była jednak nasza plaża do nurkowania. Tamta była nieco ukryta. Najpierw trzeba było przejechać przez hotel by znaleźć się znów na drodze, napedałować ostro pod górę z przepięknym widokiem na lazurową wodę w dole i z wiatrem we włosach zjechać prawie na samą plażę. 
Z wody moglibyśmy nie wychodzić wcale. Zachwycały nas każde ryby, małe żółte, duże tęczowe, płaskie niebieskie, strzeliste jak strzała unoszące sie tuż pod powierzchnią, przeraził odrobinę wąż w paski.  Podziwialiśy różnokształtne koralowce nurkując ile tchu w piersiach do samego dna. Niesamowite. Aż była nam żal, że nie możemy tego wszystkiego uwiecznić. Jedynie zazwyczaj zasłonięte plecy i uda po całym dniu w wodze dały o sobie znać.
Rankiem następnego dnia po drodze na plażę zajechaliśmy do sklepu po nasz nowy podwodny aparat. A ponieważ jak pisaliśmy wyżej postanowiliśmy z różnych powodów poświętować, poszliśmy na stek z tuńczyka i pizzę :P.
A resztę dnia spędziliśmy nurkując, nurkując i nurkując…

[EN] On the next day we went to the beach where we heard, is the best snorkeling from Phuket. And finally we found all those tourists! They were just cumulated on the west coast and they left the rest almost untouched. When we passed all these stalls and arrived to the beach, we felt like in Międzyzdroje. Same amount af parasols, just without folding screens on the beach. But that wasn’t our beach for snorkeling. This one was a little bit hidden. We had to cycle through hotel to come back on the road after, cycle hardly uphill with beautiful view for azure water and with wind in hair cycle down almost to the beach.
We could stay in the water all the time there. We were so excited about all these fishes, little yellow ones, big ones in a rainbow colors, flat blue, long ones like arrow just below water level, and we were a bit scared of stripy snake. We were watching different shapes and colors of corals diving as deep as we could. That was beautiful. We were just said a little that we have no waterproof camera. We were just a little sun-burned after these few hours with face in the water.
In the morning next day on the way to the beach we went to the shop to buy our new waterproof camera. And because as we wrote already that was valentine day and everything cumulated to celebrate, we went for tuna steak and pizza :P.
And rest day we spent on snorkeling, snorkeling, snorkeling…

DSCF0039 DSCF0046DSCF0061 DSCF0067DSCF0070 DSCF0092S0080191

[PL] Wieczorem w domu czekała na nas pyszna Tom Yum (którą ugotował Tho) i Max – francuz, który pedałuje z Malezji w stronę Chin. A dziewczyny pojechały koło 13.00. Idealna godzina by rozpoczynać podróż rowerową w Tajlandii :D.

[EN] In the evening at home was waiting for us Tom Yum (which Tho cooked) and Max – french guy, who is cycling from Malaysia towards China. And girls left at 1.00pm. Perfect hour to begin cycling trip in Thailand :D.

DSCF0278

[PL] Ostatniego dnia wybraliśmy się spacerkiem zatoką przy której mieszkamy na kolejną plażę, piaszczystą. I mimo że piaseczek, lazur i palmy, jakoś prawie pusta plaża na całe szczęście. A wieczorem pogotowaliśmy sobie w prawdziwej kuchni, w prawdziwych garnkach, ku naszej uciesze :).
Jutro już czas ruszać dalej. I jakoś tak nam smutno, że czas w Tajlandii dobiega końca, zostało już tylko 500km do granicy i my już zaczynamy tęsknić…

[EN] In last day we went for a lazy walk along the bay which we were staing next to. We walked to another sandy beach. Lovely soft sand, azur and palms, but no people, luckily. And in the evening we spent some time cooking in proper kitchen, in proper pots :).
Tomorrow it’s time to go. And we are getting a bit sad already, that our time in Thailand is going to the end. It’s just 500km to the border, and we are already miss this lovely country…

DSCF0383

RELATED POSTS

2 comments

  1. Takie to wszystko piękne, że postanowiliśmy też tam pojechać (może też z rowerami?) i odetchnąć innym życiem - bez pośpiechu i nerwów, oglądać wspaniałe widoki. Życzymy Wam jeszcze wspanialszych przeżyć. Buziaczki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Sounds like you are having fun!Trang and before all along is very beautiful,Yala,Satun,just AMAZING like YOU TWO!! Love and kisses from us!Hash and Kanta

    OdpowiedzUsuń