Harmony Clean Flat Responsive WordPress Blog Theme

Phnom Penh – Siem Reap

18.1.14 Kasia i Przemo 2 Comments Category :

[PL] Nawet nie wiemy kiedy zleciało nam kilka dni w Phnom Penh. W jeden dzień obeszliśmy wszystko, co obiło nam się o uszy, że wypadałoby obejść. A później spaliśmy do późna, włóczyliśmy się po mieście i przesiadywaliśmy w kawiarniach patrząc na ruch uliczny. Gdy pierwszego wieczoru dotarliśmy do hotelu, zauważyliśmy, że się już nam ponad 1000km uzbierał i ponad 6000 w ogóle na tych rowerach. W sumie nic to szczególnego ani okrągłego, ale stwierdziliśmy, że każda okazja do świętowania jest dobra i poszliśmy na pizzę.
Nie zrobiło w sumie Phnom Penh na nas jakiegoś szczególnego wrażenia. Może za bardzo skupiliśmy się na mieście? Wszyscy przecież pędzą na pola śmierci oddalone kilka km od miasta. Jakoś nie przekonuje mnie idea oglądania gdzie i w jaki sposób mordowano ludzi, jak ich torturowano i za jakie części ciała przywiązywano. Ja wiem, że to ku pamięci ofair, ale jakoś moja wyobraźnia potrafi sobie zwizualizować ogrom ludobójstwa, dowiedzieć się przyczyn i zastanowić się nad konsekwencjami. Wiem, że to też w jakiś sposób ma być przestroga, żeby się to nie powtórzyło, a i tak się powtórzy, jak nie tu to gdzie indziej, jak nie prędzej to później. O ile gdzieś teraz, po cichu, się nie wydarza. I trochę dziwnie mi się na to patrzy, mało to wrażliwe, stojąc na półce turystycznej z nalepką “hit, koniecznie musisz zobaczyć!”. Zaraz obok wycieczki z podpisem “życiowe doświadczenie”, w obszary wiejskie, klimatyzowanym busem, zimne drinki w cenie, darmowe wifi, a my rowerami jedziemy całe dnie przez wsie i wioseczki i nie wiem co o takim wycieczkowym szyldzie myśleć.

[EN] We don’t even know when all these days in Phnom Penh passed away. During first day, we’ve walked around all these places which we heard are worth to see. After that we were sleeping until late, we were walking around the city and we were watching traffic during enjoying our drinks in cafes. When we arrived to hotel in first evening, we’ve seen that we already were over 1000km in this trip, and over 6000km on these bikes. It’s not a big deal, but we both agreed that every ocassion is good for celebrating and we went for a Pizza.
We didn’t really falled in love with Phnom Penh. Maybe we focused too much on the city? Everybody is rushing to see killing fields a few kilometers from the city. But for us watching where and how people were murdered, how they’ve been tortured etc. is not really best idea. I know it’s to remember about victims, but my imagination can visualise how big that genocide was, get to know why it happened, and think about conesquences. I know it also suppose to be a warning, to not let it happen again, but it will happen anyway, if not here, then somwhere else, if not sooner, then later. If is not quietly happening somwhere now. And it looks quite strange for me on touristic shelf with sticker “great, must see!”. Just next to trip called “life experience” to countryside, by air-conditioned bus, free drinks and free wifi onboard. And we are cycling thorugh bigger or smaller villages all the time and I don’t really know what to think about that kind of trips.

IMG_0018 IMG_0026IMG_0046 IMG_0058DSCF6436 DSCF6441


[PL] Gdy jednego wieczoru wróciliśmy z miasta do hotelu, zdążyliśmy się wykąpać i wskoczyć do łóźka, zadzwonił telefon. Pan z recepcji zapowiedział, że zaraz przyjdzie i… przeniesie nam tacę owoców. No i przyszedł, przyniósł dwie pitahaje, jabłka, mandarynki i z 20 bananów. I poszedł. A z owocami była karteczka… że dają nam te owoce, bo chcą zapewnić nasz pobyt w hotelu niezapomnianym i pokazać, że jesteśmy dla nich bardzo specjalnymi gośćmi. Trochę byliśmy w niemałym szoku, ale w sumie to było bardzo, bardzo miłe. Tyle, że my w żaden sposób nie jesteśmy specjalni… no ale owoce były dobre;). A w ogóle jak przyjechaliśmy, tacy brudni, zakurzeni, spoceni i bóg wie co jeszcze, to nam zanieśli na górę do pokoju sakwy! Hotel za 12$!

[EN] When we came back to hotel one evening, we just took a shower, jumped into the bed and then phone began ringing. Guy from reception said that he will come soon to our room… and he will bring basket of fruits for us. And he appeared with two dragon fruits, apples, tangerines and about 20 bananas! And he left. There was a card with note attached to these fruits… that they are giving us that, because they want to make our stay unforgettable, and we are very special guests for them. We were a bit shocked, but actually it was really, really nice. Aprat from that, we are not really special in any way… but fruits were good! ;)
By the way, when we arrived first night, dirty, dusty, sweaty and who knows what else, they took our panniers and brought them to our room upstairs! Hotel for 12$!

DSCF6427 DSCF6428

[PL] Na sam koniec znaleźliśmy jeszcze wegetariańską knajpkę, gdzie np. sprzedawali wege-burgery, ale hitem była nóżka z kurczaka… ale wyglądała tak totalnie jak prawdziwa, że pięć razy się upewnialiśmy zanim zamówiliśmy! Zamiast mięsa były grzyby, a zamiast kości trawa cytrynowa!

[EN] In the end of our time in Phnom Penh, we found a vegetarian restaurant, where they were selling for example veggie-burgers, but the special was a chicken leg… it looked completely like real one, and we were asking five times before we ordered! Instead of meat that was a mushrooms, and insted of bone lemon grass!

DSCF6435 20140114_074847

[PL] Gdy zebraliśmy się rano i już mieliśmy wyjeżdżać, okazało się, że…

Drogi w Kambodży 1 – 0 Opona

Ostatniego dnia jazdy przed Phnom Penh, zaczęło mi lekko zarzucać na bok rower. Myślałem, że przez dziury w drogach, które ciężko czasem nazwać drogami, scentrowało mi się koło. Podjechaliśmy któregoś dnia do lokalnego serwisu, który mieścił się w ogromnym hangarze, chłopaki stwierdzili, w sumie słusznie, że tylko lekko i nie ociera o hamulce więc jest ok. Poprosiłem ich jednak, żeby poprawili, bo zarzuca mi rower. Gdy skończyli i zaczęli pompować, pokazali żeby nie pompować tej opony za mocno, bo może wybuchnąć. Nie za bardzo potrafili wytłumaczyć o co chodzi, bo nie mówili do końca po angielsku. Bieżnik rzeczywiście miała konkretnie starty i była zużyta, ale postanowiłem się tym szczególnie nie przejmować i poprosiłem tylko, żeby zamienili tylnią oponę z przednią. Później obejrzeliśmy tą oponę dokładniej, ale niczego szczególnego nie zauważyliśmy. Ale rowerem dalej lekko rzucało. Gdy mieliśmy wyjeżdżać i postanowiłem dopompować koła, naszym oczom ukazało się to, co chłopaki próbowali przekazać nam w serwisie – śliczna, duża dziura z boku opony!
Zamiast wyjeżdżać z miasta, pojechaliśmy do nich do serwisu. Nie mieli, opony mojej wielkości, ale widzieliśmy w mieście serwis Gianta i pojechaliśmy tam. Nie mieli, ale odesłali mnie do drugiego serwisu Gianta i powiedzieli, że tam na pewno znajdziemy. Dotarliśmy i rzeczywiście – mieli! Wzięliśmy, w sumie jedyną jaką mieli – Maxxis Overdrive. Kosztowała 5$. Dla porównania powiem, że kupiliśmy też na zapas dodatkową dętkę (bo mieliśmy tylko jedną do tej pory) za którą zapłaciliśmy 6$, a w poprzednim sklepie te które mi pokazali, a nie pasowałoby do mojej obręczy były po min. 20$. Stwierdziliśmy, że w takiej cenie, to chyba nie jest to opona najlepszej jakości, ale innych na mój wymiar nie mieli. Zdziwiliśmy się, gdy wieczorem sprawdziliśmy w internecie, że ta opona jest całkiem dobre i na zachodzie sprzedaje ją się za 30$ i więcej. Więc, Maxxis Overdrive na koło, Schwalbe Marathon Plus do śmietnika ;).

[EN] When we packed everything up and we were ready to left Phnom Penh, we’ve seen that actually…

Roads in Cambodia 1 vs. 0 Tire

In last cycling day before Phnom Penh, my bike began to sway. I thought it happened because of holes in the road, which are hard to call road sometimes, and my wheel is just centered. We cycled to local bicycle service one day and guys said, and they were actually right, that this is centered just a little bit and it don’t touch brakes so that’s fine. I asked them if they could correct it anyway, because my bike is swaying when I’m cycling. When they finished and they were pumping tire back up, they showed to do not pump too much, because it can explode. They couldn’t really explain what’s going on with that tire, because they spoken just little in English. In fact tire tread was almost gone and tire was overused, but I decided to don’t care too much about that and I just asked them to swap front with back tire. After that we were looking closely to that tire, but we haven’t really seen anything to be really worry about. But bike was still swaying. When we were leaving and I just wanted to pump it up a little bit more, we’ve seen that, what those guys in bike service didn’t know hot to explain in English – beautiful, big hole on side of the tire!
Instead of leaving the city, we cycled to that bike servie. They didn’t have tires on my wheel size, but we’ve seen Giant service in the city so wy cycled there. They didn’t have it too, but they sent us to another Giant shop and they said that there for sure we will find what we are looking for. We arrived there and indeed – they had it! W bought, actually the only one which they had – Maxis Overdrive. It cost 5$. For comparison I’ll write, that we also bought another spare inner tube (we had only one before) and we paid 6$ for it, and in that shop before these ones which they showed me, but didn’t fit my wheel, these were costing at least 20$. We thought that’s not really good quality of tire when we’ve heard that price, but that was the only one they had. We were surprised when we checked in internet in the evening that that tire is quite good and in western countries they sell it for 30$ or more. So, Maxxis Overdrive on, Schwalbe Marathon Plus in the bin ;).

DSCF6445

[PL] Wyjeżdżając z miasta zatrzymaliśmy się żeby kupić maseczki przeciw kurzowi na tarz. Jako, że sprzedawali też kawę, postanowiliśmy się przy okazji podładować. Gość podał kawę, a my spytaliśmy ile płacimy. A on, że 6000. A my, że co?! 6000? (normalnie jedna kosztuje 1000, 1500 maks). No to on pokazuje pieniądze, bo myśleliśmy że źle zrozumieliśmy, ale on faktycznie wyjmuje 6000. Kasi prawie para wychodziła z uszu. Powiedzieliśmy mu ładnie po polsku, że w takim razie niech ją sobie sam wypije, nawet jej nie dotknęliśmy i wyszliśmy. A za nami poleciały te kubki z kawą i się roztrzaskały o zakurzony asfalt. I teraz on nam coś zaczął klarować po khmersku. My mu spokojnie powtórzyliśmy, że za taką – zawyżoną – cenę to może ją sobie sam wypić, ale teraz jak już ją wurzycił to z asfaltu. I pojechaliśmy. Wszystkiemu przyglądał się stojący obok policjant ale nie zareagował. Mieliśmy tak podniesione ciśnienie sytuacją, że nawet nie wiem, kiedy przejechaliśmy kolejne 30km. W sumie to nie wiem czy dobrze zrobiliśmy, może nie powinniśmy wychodzić, może to nasza wina, że nie spytaliśmy o cenę przed zamówieniem, może zereagowaliśmy zbyt impulsywnie, w gruncie rzeczy pokłóciliśmy się o jakieś 2zł. No ale każdy kto dużo podróżuje wie, że przecież to nie chodzi o pieniądze…po Indiach mamy silne uczulenie na uszustów, ale kto by się spodziewał, że ktoś nas będzie chciał oszukać w jakiejś zakurzonej, drewnianej budce przy ulicy?
W końcu zatrzymaliśmy się coś przegryźć, bo przy ulicy sprzedawali kukurydzę. Spytaliśmy o cenę, kobieta odpowiedziała 8000 rieli. Co za dzień… myślę sobie. Ale szybko się poprawiła… yyy, tzn. 800.
Cały dzień mieliśmy wiatr w twarz. Żadna nowość. Ruch był okrutny, szalony i w gruncie rzeczy bardzo niebezpieczny. Późnym popołudniem dojechaliśmy do Kampong Chhnang, znaleźliśmy nowy, czysty, dopiero co otwarty niedawno guesthouse za 5$ i jeszcze przed zmrokiem zdążyliśmy wyskoczyć na lokalny targ kupić owoce i jedzenie na kolację.

[EN] When we were leaving Phnom Penh, we stopped to buy masks against road dust. Because they were selling a coffee too, we decided to load our baterries up. When guy brought us that coffee and we asked about price, he said 6000. We asked – what, 6000?! (normally it cost about 1000, 1500 max). He took some money from his pockes to show, because we thought we missunderstood him, but it was indeed 6000. Kasia’s ears were almost blowing steam. We told him nicely in Polish, that on that case he can drink it by himself, we didn’t even touch it and we left. Plastic mugs with coffee followed us, smashed on the ground, and he began to shouting something in Khmer. We calmly repeated that for that price, he can drink it by himself, but because he blowed them away, now he would have to do that from the ground. And we cycled away. There was some policeman standing next to it and watching all of that but he didn’t react. We were so upset, that we didn’t even noticed when we cycled another 30km. Actaully I don’t know if what we did wasn’t wrong, maybe we shouldn’t leave, maybe that was our fault, that we didn’t asked about price before ordering, maybe we our reaction was to nervous, after all we had a fight for about 0,50€. But everybody who travel knows, that this is not about money…after India we have strong allergy for that kind of people, but who would expect that obvious cheating in some wooden, dusty hut next to the road?
Finally we stopped to eat something, because they were selling corn next to the road. We asked about price and women answered 8000 riel. What a day, I thought. But she quicly corrected herself… eee… I mean 800.
All the we had a headwind. Nothing new. Traffic was awful, crazy and after all very dangerous.
We arrived in Kampong Chhnang in late afternoon. We found new, clean guesthouse, just opened in January. For 5$ by the way. Before sunset we cycled to the market in the city to buy fruits and something to eat for dinner.

DSCF6459 DSCF6451

[PL] Kolejnego dnia, zmiana! Przestało wiać nam w twarz! Ale tak poza tym, to po prostu jechaliśmy. Ruch był mały, a drogi proste i… nudne. Cały dzień ten sam krajobraz. Koło 15.00 dojechaliśmy do Pursat, zatrzymaliśmy się w pierwszym mijanym guesthousie i pojechaliśmy na bazar. Bazary są zawsze ciekawe. Tutaj oprócz standardów typu mięsny na świeżym powietrzu, rybny, piekarnia i kolorowe owoce i warzywa, można było sobie kupić też węże. Jak zwykle kupiliśmy lokalne owoce, te które w Europie kupić bardzo trudno, a tutaj tak bardzo lubimy. Kupiliśmy też grzyby, zestaw galangal, trawa cytrynowa i liście kafiru, malutkie bakłażaniki, cebulę, czosnek, zielone pomidory i marchewkę. Za wszystko zapłaciliśmy 3zł i ugotowaliśmy sobie najlepszą na świecie zupę! :)

[EN] Next day, some change! There was no headwind anymore! But apart from that was just covering kilometers. Traffic was light, roads were straight and… boring. All day the same landscape. About 3.00pm we arrived to Pursat, we stayed in first guesthouse we were passing and we cycled to local market. Markets are always interesting. Here, apart from standards like open-air butcher shop, fish tables and bread stalls, colorful vegetables and fruits, you could also buy a snake. Like usually, we bought local fruits, which are hardly available in Europe, and which we really like. We also bought a mushrooms, a set of galangal, lemongrass and kafir leaves, little baby aubergines, onion, garlic, green tomatoes and carrot. We payed equivalent of 0,75€ and we cooked a soup which was a highlight of the day! :).

DSCF6447 DSCF6462

[PL] Na śniadanie zrobiliśmy sobie tosty francuskie z 7 jajek, 2 bagietek i kawę z saszetki, które wieźliśmy jeszcze z UK. Ostatnio odkryliśmy, że niespecjalnie nam się dobrze jeździ rowerem bez śniadania :P Tyle, że między miastami niespecjalnie coś dla nas jest, bo co najwyżej jakaś zupa mięsna z makaronem, a jakbyśmy chcieli sobie coś sami zrobić to też nie bardzo. Ostatnio przez 70 kilometrów próbowaliśmy kupić jajka… i nam się nie udało. Zjedliśmy coś dopiero jak dojechaliśmy do miasta.
Jechało się nawet dobrze i było całkiem spore pobocze, ale wszystko wróciło do normalności i wiało w twarz. Słońce jednak zrobiło swoje i jak po 110km dojechaliśmy do Battambang trochę byliśmy zmęczeni. Szukaliśmy jakiegoś miejsca, w którym moglibyśmy zostać niedaleko wylotówki, bo wpadliśmy na genialny pomysł, żeby kolejnego dnia pobić nasz życiowy rekord (155km) i z Battambang dojechać w jeden dzień aż do Siem Reap. Zamarzył nam się też przed taką drogą jakiś hotel ze śniadaniem, bo ciężko rano o jakieś sensowne jedzenie i tak jechaliśmy, wchodziliśmy do wszystkich pokolei i stwierdziliśmy, że na koniec sobie któryś wybierzemy. Szczerze to już w pewnym momencie od słońca padaliśmy na twarze i z tego zmęczenia i głupawki, gdy przejeżdżaliśmy obok hotelu który wyglądał jak pięciogwiazdkowy, pomyślałem że a wpadnę dla zabawy i ten też sobie obejrzę. Okazało się, że ma basen, mega śniadanie, obejrzałem sobie pokój, pani powiedziała, że kosztuje 30$, a ja z tego wszystkiego powiedziałem, że tak, tak, w sumie to spełnia nasze oczekiwania i możemy w nim łaskawie zostać ;). A później jeszcze 5 razy się upewniłem, że pani nic się nie pomyliło i rzeczywiście powiedziała 30$… 
Znowu poczuliśmy się jak dzieci, które coś psocą, zostawiliśmy rowery obok hotelu, pan bagażowy wwiózł nam sakwy na górę do pokoju i poszliśmy wskoczyć do basenu. 
Wyskoczyliśmy jeszcze do wegetariańskiej knajpki niedaleko od nas, a wieczorem wzięliśmy kąpiel w gorącej wannie :P Całkiem było zabawnie… ;)

[EN] For breakfast we made french toasts from 7 eggs, 2 baguettes and coffee from saschets which we were still carrying from UK. We figured out lately, that without breakfast cycling is much harder for us :P. But, it was very hard to have some food for us between the cities, because usually (we asked so many times) there is only noodle soup with meat available, and even if we wanted to cook something for us on the way any ingredients were hardly available. Once during 70km we asked almost every shop about eggs and we finally didn’t found it anywhere, and we didn’t have any food until we reached the city.
That day cycling was quite good and there was a wide shoulder, but everything came back to normal and we had a headwind all the time. We were quite tired, mostly because of heat, when we arrived after 110km to Battambang. We were looking for some place to stay, where we could be not far from out from the city, because we had awesome idea to beat our record (155km in one day) and cycle in one day from Battambang to Siem Reap. We even dreamed about some hotel with breakfast, just because vegetarian food is hardly available in very early morning, and we were just cycling along the road and checking hotels out and we thought that in the end we will choose one of these. Heat was doing the job and we were so tired in one moment, and because of that tiredness and hilarity, when we were passing hotel which looked like five-star one, I thought that I will jump in for fun and will have a look on this too. It had a swimming pool, great breakfast, I’ve had a look in the room, and when woman dressed in silk in reception said that it cost 30$, in that funny mood I said, yes, yes, this hotel actually meet our expectations and well, we can stay. And then to make sure, I asked a few times if that’s really just 30$…
We felt funny again, like a kids who are doing things for adults, we left bikes next to hotel, porter took our panniers upstaris and we jumped into the swimming pool.
Later we went to local vegetarian restaurant in the city and in the evening we took a hot bath in spotless bathtub.
That was quite funny… ;)

DSCF6468 DSCF6471

[PL] Rano na śniadanie zjedlismy wszystko co możliwe, wypiliśmy mocną kawę i już mieliśmy jechać, gdy odkryliśmy, że złapaliśmy pierwszą w historii gumę, a właściwie Kasia, w przednim kole. Akurat dzisiaj, kiedy tak nam zależało na czasie! ;) Szybko zmieniliśmy dętkę i pojechaliśmy. Akurat tego dnia też przyszło nam jechać chyba przez najgorsze drogi w Kambodży, które ciągnęły się i nie chciały skończyc. Po kolejnym długim odcinku, zauważyliśmy, że powietrze znowu schodzi z Kasia przedniej opony… aż takich pech, czy coś zostało w oponie i nie zauważyliśmy? Zjechaliśmy na stację benzynową, żeby zrobić to w cieniu i jak nie było nikogo, tak po chwili wokół nas zgromadziło się wokół nas chyba z 15 osób i ani się obejrzałm, a już jakiś człowiek pomagał wyciągać mi dętkę z koła. Było to jakoś na 60km i była to nasza ostatnia dętka, więc później musielibyśmy kleić. Beznadziejne drogi jednak się skończyły i w miarę mogliśmy jechać. Gdy skręciliśmy na Siem Reap, automatycznie… zaczęło wiać nam w twarz z ogromną siłą. Naprawdę mocno musieliśmy cisnąć żeby posuwać się powoli 14-15km/h i zaczęliśmy wątpić, że dojedziemy do Siem Reap przed zmrokiem. Aż nagle wpadliśmy na pomysł jak oszukać wiatr! Wyminął nas turk turk (tak go nazwaliśmy, bo taki wydawał dźwięk), który jechał jakieś 18km/h. Schowaliśmy się za nim i pedałowaliśmy bez oporu powietrza! :) A przez kilometr czy dwa nawet sprawdziliśmy jak to będzie się go złapać i jechać za darmo :P Gdy nasz turk turk skręcił, automatycznie wiatr nas zastopował i znów się wlekliśmy. Chwilę później jednak nadjechał kolejny turk turk, jadący szybciej i schowani za nim pedałowaliśmy 25km/h. Jakiś czas później był kolejny, za którym przez kilkanaście minut pedałowaliśmy 30km/h, aż zjechaliśmy żeby się doładować kawą. Później była jeszcze jedna ciężarówka jadąca 25km/h, za którą jechaliśmy dobre pół godziny, ale odpuściliśmy bo za duża wypuszczała spalin prosto w twarz :P I tak od pierwszego turk turka do tej ciężarówki przejechaliśmy od 75 jakoś do 115km. Później wiatr trochę się jakby uspokoił, a my jechaliśmy, jechaliśmy i jechaliśmy. Zaraz po zachodzie słońca dojechaliśmy do Siem Reap. Musieliśmy przejechać przez całąąą długość ogromnych, wielkich, ekskluzywnych hoteli, które ciągnęły się chyba z 10km, później przebić się przez szalony i zatłoczony ruch w mieście, aż w totalnej ciemności wyjechaliśmy na drugą stronę miasta i znaleźliśmy nasz guesthouse za 7$… licznik pokazał 185km! :)

[EN] In the morning we ate for breakfast everything what was available, we drank strong coffee and we were ready to go, when we’ve seen that we’ve got a first ever puncture in Kasia’s bike in fron wheel. Why that day, when we really need a long day for cycling? ;) We quickly changed inner tube and cycled away. Why that day, we had to cycle on worst road surface we cycled in Cambodia, which was never ending that day. After another long stretch of terrible road we’ve seen that Kasia is getting flat in front wheel again. Unluck, or just something was left in tire and we haven’t seen? We stopped on a gas station to do it in a shadow, and there was no one, but in one moment about 15 people appeared and I didn’t even know when some guy joined and was helping me with changing inner tube. We were after about 60km and that was our last spare inner tube, so after that we would have to repair used ones. But terrible roads finished and we were able to cycle quite smoothly. When we turned right on the road to Siem Reap, immediately we’ve got a very, very strong headwind. We had to push so hard to keep going 14-15km/h and we were in doubt if we could cycle to Siem Reap before sunset. And immediately we worked out a method to cheat the wind. Some turk turk (as we called it because of sound) passed us and was going about 18km/h. We hidden ourselves behing it and we were able to cycle withot air resistance! :) And during one or two kilometers we even checked how it would be to catch him and go for free :P. When our turk turk turned right wind immediately stopped us and we were going very slow again. But after a while another turk turk passed us, this one was even quicker (about 25km/h) and we were cycling easily behind him. After that there was another one and we were cycling about 30km/h until we needed to make a break to load us up with coffee. After that there was another one, truck this time, which was going about 25km/h and we were cycling behind him for about 30 minutes. And it was like that from 75th to 115km. After that wind was getting lighter and we were cycling, cycling, cycling.
We arrived in Siem Reap just after sunset. We had to cross looong distance of huge, massive, expensive hotels, which were spreaded for about 10km, after that fight through crazy traffic os Siem Reap in dark time to finally cycle in total darkness on the other side of the city and finally we found our guesthouse for 7$…our bicycle computer displayed 185km!:)

DSCF6479

A tak mniej więcej wygląda turk turk, zdjęcie zapożyczone z zagranico.wordpress.com, bo nie zrobiliśmy :P :

And this is how more less turk turk looks, picture from zagranico.wordpress.com, because we forgot to make one :P :

nicolas-axelrod

RELATED POSTS

2 comments

  1. Bravo bravo you are very brave to do this episode of your lives!Extremely informative,adventurous and heroic journey you have just done, After Siem reap i think the road is Tarmac towards Aranyaprathet enjoy now life will get better towards back to Thailand! I also recover and get better,still afraid to sit on the Toilet incase my Abdomen falls out hahahaha!Pain also !

    OdpowiedzUsuń
  2. Well, it's not always better when it's easier;). And after all Cambodia is a lovely place for cyclists. It's a poor country, they have a hard life here, but they are still able to smile a lot and they are really friendly!

    OdpowiedzUsuń